Powiedz co u ciebie ziom,
zakupałeś czy kupiłeś broń?
Chłodny traktem z betonu lon,
może kosztować życie błąd?
Powiedz czemu tak kocham to,
miastolobni setki bitych pion?
Dla swojaków otwarty dom,
zawsze poddam ci bracie dłoń.
KZK w odsłuchach to z ulicy wieści,
a nie pompowanie kto tu jest najlepszy.
To materiał który aż w serduchu się nie mieści,
zalewa dzielnice,
klatki,
podesty.
To ten rap,
polski rap na rejony,
2-4-H,
bujają się bloki,
2-4-H.
Bądź pozdrobiony,
Śląsk,
WWA,
Gandziama i Dixony.
Zanosi się na mgłę,
po macku biega lód,
kradną z otoczenia tlen,
na grampety posmarł.
Snucień tu daje mur,
wszystko na ostatni rzut,
pod nogami kruchy lód,
zawsze strąkiń dychód.
To do powodzenia klucz jest,
to towar ten co zwala w moment w munkcie.
Pionetnik wysyła Gandziamachija,
ze śląskiej dżungli gdzie czas się zatrzymał.
Sam wiem najlepiej co mi ten beton dał,
co zabrał,
tu bije moje serce,
co mam mieć to będzie,
od najmłodszych lat powtarzał każdy z nas na oriecie.
Wychowałem się gdzie tysiące zagnętów,
wiem Dix-37 bez przypadków w jednym miejscu.
To dla tych co wierzyli w nas,
tak jak was ukształtował ten z betonu flas.
Nieśmiertelne wersy godnie niosą się przez beton,
ja powracam do konecji gdzie na dalszym planie żle to.
Na tych wejstów lury i ciągle nie patrz mi na ręce,
wszystko płynie panta,
rejka i prawdziwe emce.
Idę gdzie szczęście,
choć droga kręta nieraz,
pojmuję lekcje,
ręce składam do nieba.
Rozpoznaj sekcje bez fałszywych tonacji,
Gandziamachia Dix-37 dużo wparta dla braci.
Powiedz co u ciebie ziom,
zakopaliś czy kupiłeś bron?
Chłodny taktem z betonu lon,
może kosztować życie błąd.
Powiedz czemu tak kocham to,
miasto owi setki bitych piąt.
Dla swojaków otwarty dom,
zawsze poddam ci bracie dłoń.
1,9k to kondycja jak na maraton,
czy gonisz czy spierdalasz mimo wszystko żwawo.
Burki szczekają,
ale my jak duchy,
w labiryncie ulic traf do domu nie do puchy.
Miejska dzungla,
diamenty z betonu,
podobne historie u fonosów i dixonów ziomuś.
Przesyłamy pozdrowienia,
Gandzia i Dix,
klasyka podziemia.
Trochę ponad już trzy dychy,
dobrze słyszysz,
Ursynowskie blokowisko i zapach ulicy.
Przeszywamy snerce z dumą po całości brat,
gdy wyjeżdża w świat,
dziwnie płynie czas.
Nie ma co,
chcę tu zostać jak najdłużej,
tu jest moje miejsce i znaki na murze,
tutaj jest to wszystko co bezgranicznie kocham,
na gębie radocha nie szlocham,
za zdrowie browar.
To FNS,
leci wers na oświetla,
Dix czy 7.5 łączy dźwięk za jawka jedna.
To trafka i hip-hop,
nieplastikowe disco,
nie wszystko wygląda tak samo,
kiedy jest blisko.
Rzucam snor,
seria bomb,
słów na ulicę,
zapłaci mi las rąk,
leci buch na dzielnicę,
rzeka słów,
postry,
ciepły nie gęsto,
ty bież to,
wie tylko Bóg,
czy dobrą mi tę ścieżką.
Serwus morda, chcesz wiedzieć co u nas?
Słuchaj Dix,
pocztówka dla ciebie z WWA,
czas biegnie na plence,
jak bęben na setce,
nadzieja na szczęście,
a coraz mniej kręcę,
jest pięknie,
po horyzont piachu z cementem,
osiedla codziennie,
skąpane w oriecie,
tyle u nas bez zamówki,
tak ci powiem,
od Sapula masz,
pozdrówki z betonowej.
Powiedz co u ciebie ziom,
zakupałeś czy kupiłeś brąd?
Chłodny taktem z betonu ląd,
może kosztować życie błąd,
bo wiecie mu tak,
kocham to,
miasto awni, setki bitych pion,
dla swojaków otwarty dom,
zawsze poddam ci bracie dłoń.